poniedziałek, 3 czerwca 2013

Czytałam blogi

Czytałam blogi. Notorycznie. Jeszcze z zamkniętymi oczami i pełnym pęcherzem sięgałam po komputer, żeby sprawdzić, czy któraś z moich muz pochwaliła się nowym podkładem Szanel albo puszką coli z nazwą bloga. Oglądałam ich białe mieszkania kupione dzięki ciężkiej, pełnej poświęceń pracy blogera. Zazdrościłam darmowych dżinsów, słodyczy, butów, piekarników i blenderów... Chłonęłam każdego bloga, przypatrywałam się wyretuszowanym do bólu zdjęciom i pewnego dnia obiecałam sobie, że raz na zawsze ucieknę z tego wirtualnego świata.
Ale zanim ucieknę, zostawię w tym świecie niewielki ślad po sobie. Zapiszę krótką historię o tym, jak podążałam za blogerkami jak za przewodnikiem wspólnoty, jak wydałam całe stypendium w Zarze, zużyłam całą kawę, żeby pozbyć się cellulitu i wymarzyłam sobie aparat, który odejmowałby moim udom po 5 cm w obwodzie.
Zostałam blogerką, psia mać.

4 komentarze: